Adam Lazar, będziński starosta chce odnaleźć dwa zaginione portrety słynnego w Zagłębiu rodu Mieroszewskich - pisze red. Magdalena Nowacka w dzisiejszym Dzienniku Zachodnim. O pomoc prosi mieszkańców, bo nie ma dokumentacji fotograficznej tych dzieł. Starostwo zamierza też rozesłać listy do okolicznych muzeów, bo niewykluczone, że portrety "utknęły" tam podczas ich konserwacji w... XIX wieku.
Portrety wisiały w najstarszym będzińskim kościele pw. Świętej Trójcy. Mieści się tam balkon zabytkowego chóru ufundowanego przez Stanisława Mieroszewskiego, starostę będzińskiego pod koniec XVIII wieku. Nad chórem widać herb rodu Mieroszewskich Ślepowron, a po obu jego stronach znajdują się zdobione medaliony. Teraz puste. Właśnie tutaj znajdowały się portrety podwojewody kra-kowskiego, Wojciecha Mieroszewskiego i jego małżonki, Doroty. Zostały tu przeniesione z ich nagrobków. Zniknęły w tajemniczych okolicznościach, prawdopodobnie pod koniec XIX wieku.
- Ten zabytkowy balkon pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa. Zaintrygowały mnie natomiast puste medaliony. Ród Mieroszewskich pełnił bardzo dużą rolę w dziejach nie tylko Będzina, ale i całego Zagłębia. Byli hojnymi fundatorami, dobrymi politykami i patriotami. Zwłaszcza bliska jest mi postać starosty Stanisława Mieroszewskiego. Postanowiłem wykorzystać tę paralelę i spróbować, jako dzisiejszy starosta, przywrócić pamięć o tym rodzie i ich działalności. Myślimy o wydaniu monografii rodu, ale najpierw chcemy odszukać portrety - mówi Adam Lazar.
Jak się zamierza do tego zabrać? Najpierw chce prosić o pomoc mieszkańców.
- Drukujemy ulotki, które będą leżały w kościele i innych miejscach publicznych. Chcemy poprosić o kontakt mieszkańców posiadających stare fotografie, dokumenty czy chociażby ustne wiadomości, które mogą przybliżyć nas do odkrycia historii tych portretów.
Niezależnie od tego, wysłane zostaną pisma do wszystkich krakowskich (i nie tylko) muzeów oraz do władz kościelnych archidiecezji częstochowskiej.
- Z tych przesłanek, które mamy wynika, że obrazy "utknęły" gdzieś podczas konserwacji. Mamy nadzieję, że są gdzieś właśnie w muzeum albo w zbiorach kościelnych - podkreśla starosta.
Jarosław Krajniewski, będziński historyk, o samej historii portretów wie niewiele.
- Trzeba by jednak sięgnąć do szczegółów historii kościoła. Na przykład w latach siedemdziesiątych XX wieku zniknęły tu polichromie. Zniknęły, bo... zostały zamalowane - mówi Krajniewski.
Ksiądz Andrzej Stępień, proboszcz parafii, potwierdza, że faktycznie były tutaj portrety. Kiedy jednak je wywieziono, tego dokładnie nie wiadomo.
- Z różnych przekazów ustnych od parafian i dokumentów kościelnych wynika, że portrety zostały wysłane do przekopiowania do Krakowa. Miały jednak wrócić i ozdobić kaplicę Matki Boskiej Częstochowskiej, ufundowaną właśnie przez Stanisława Mieroszewskiego. Co jednak stało się z nimi potem? Nie wiadomo. Wszystko wskazuje na to, że portrety jednak nie wróciły - mówi ksiądz Stępień.
Więcej znajdziemy w przewodniku parafialnym, napisanym przez Felicję Górę, emerytowaną nauczycielkę z Będzina, długoletnią kierowniczkę parafialnej biblioteki. Opisując kościół, wspomina o medalionach, a także o tym, że Stanisław Mieroszewski (zapewne wnuk fundatora chóru) pisze (książka St. Hr. Mieroszewski" Opis kościołów i pałaców w dawnych posiadłościach Mieroszewskich"), że te portrety wzięto do Krakowa do przekopiowania. Potem miały wrócić na swoje dawne miejsce.
- Natomiast z informacji Stanisława Mieroszewskiego wynika, że w 1890 roku już tych portretów w będzińskim kościele nie było - mówi pani Felicja.

źródło: red. Magdalena Nowacka, Dziennik Zachodni
zdjęcie: Krzysztof Kozieł